Jurajska Zlotówka vol.1
Sobota, 17 sierpnia 2013
Km: | 54.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dla większości zlotowiczów, to był drugi dzień zwiedzania Jury, dla mnie pierwszy. Do Góralówki dotarłam - dzięki usługom pekaesu - w piątek, przed północą. Ominęła mnie niestety zumba, ale udało mi się zdążyć na recital Krzary. Dzięki rewelacyjnie przygotowanemu śpiewnikowi, przez wyżej wymienionego oraz Anwi, mogliśmy "śpiewać" w chórkach (choć częściej było to nucenie pod nosem). Za hymn Zlotówki obrana została piękna piosenka Agnieszki Osieckiej "Wielka woda", choć w pewnym momencie – dzięki nieokiełznanej wyobraźni Bugsa – ogólna tendencja była taka, aby w oryginalny tekst piosenki wstawiać słowo „rower” i tak powstała np. trawestacja „Mój przyjacielu/ byleś mi naprawdę bliski (…) Roweru nie dałem/ Rower wziąłeś sobie sam.” Śpiewy przerywane były opowieściami o odbytych wycieczkach rowerowych, ilości wykręconych kilometrów oraz o tym, że Boguś będzie dla mnie i Marcina przyzwoitką, bo tej nocy mieliśmy spać w trzyosobowym pokoju.
W sobotę, tuż po godz. 9:00 udaliśmy się malowniczymi, jurajskimi ścieżkami w poszukiwaniu Źródeł Zygmunta i Elżbiety. Udało znaleźć się jedynie pierwsze z wymienionych, jednak jak się potem okazało Sikor odkrył w sobie szczególne zdolności wyszukiwania zbiorników wodnych (niekoniecznie metodą różdżkarską) i dzień później zaprowadził nas do drugiego ze źródeł.
Zaczerpnąwszy źródlanej wody wyruszyliśmy w dalszą drogę. Najpierw Brama Twardowskiego, potem Jaskinia na Dupce, a następnie Pustynia Siedlecka, która szczególnie przypadła mi do gustu, bo poza ty, że była malownicza, dawała możliwość zdjęcia butów i zanurzenia stóp w gorącym piasku.
Poszukiwania źródełka na pustyni początkowo nie przyniosły efektu, wysnuliśmy więc teorię, że zapewne wyschło, a wgłębienie w ziemi wypełnione igliwiem i szyszkami, obok którego zaparkowaliśmy rowery, jest pozostałością po nim. Już mieliśmy się zbierać do dalszej drogi, gdy Sikor krzykną z oddali, że znalazł wodę. Sukces należało obfotografować, choć przyznam, że zdjęcia są znacznie bardziej efektowne, niż samo miejsce.
Nad źródełkiem zjedliśmy "banana pokoju", którego w pewnym momencie Krzara wyciągnął z kieszeni.
Kolejnym punktem była Kapliczka św. Idziego.
Święty ów, jest głownie patronem karmiących matek, osób bezpłodnych i epileptyków, ale również rozbitków i zbłąkanych. Z opowieści kompanów dowiedziałam się o problemie, jaki mieli dzień wcześniej z odnalezieniem Jaskini Trzebniowskiej, Krzara te poszukiwania określił później mianem chaszczowania i rzeczywiście tak musiało to wyglądać, bo na nogach niespełnionych poszukiwaczy utworzyła się dość gęsta siatka drobnych zadrapań i otarć, przypominające nieco ślad GPS-a :)
W każdym razie w tych pięknych okolicznościach przyrody nasza obecność musiała wydać się miła św. Idziemu, bo już do końca Zlotówki nie mieliśmy problemów z odnajdywaniem jaskiń.
Pod kapliczką, posilając się i obserwując okolice, oczekiwaliśmy na Bolusa.
Doczekawszy się Bolusa, z błogosławieństwem św. Idziego, pojechaliśmy szukać jaskiń: Olsztyńskiej, Wszystkich Świętych, Towarnej, Niedźwiedziej. Więcej informacji na ich temat znajdziecie na blogu Krzary i Anwi a ślad GPS-a u drBike'a.
Największe wrażenie zrobiła na mnie Jaskinia w Zielonej Górze, po części pewnie dlatego, że była najmniej zdewastowana. Jednak najbardziej wyobraźnię pobudzała Jaskinia Cabanowa, a szczególnie opowieści o jej mieszkańcach - sieciarzach jaskiniowych lub jeśli ktoś woli bardziej poetycko Meta menardi.
Zdjęcie ciągnika wrzucam, bo wyjątkowo mi się spodobało:)
W sobotę, tuż po godz. 9:00 udaliśmy się malowniczymi, jurajskimi ścieżkami w poszukiwaniu Źródeł Zygmunta i Elżbiety. Udało znaleźć się jedynie pierwsze z wymienionych, jednak jak się potem okazało Sikor odkrył w sobie szczególne zdolności wyszukiwania zbiorników wodnych (niekoniecznie metodą różdżkarską) i dzień później zaprowadził nas do drugiego ze źródeł.
Zaczerpnąwszy źródlanej wody wyruszyliśmy w dalszą drogę. Najpierw Brama Twardowskiego, potem Jaskinia na Dupce, a następnie Pustynia Siedlecka, która szczególnie przypadła mi do gustu, bo poza ty, że była malownicza, dawała możliwość zdjęcia butów i zanurzenia stóp w gorącym piasku.
Poszukiwania źródełka na pustyni początkowo nie przyniosły efektu, wysnuliśmy więc teorię, że zapewne wyschło, a wgłębienie w ziemi wypełnione igliwiem i szyszkami, obok którego zaparkowaliśmy rowery, jest pozostałością po nim. Już mieliśmy się zbierać do dalszej drogi, gdy Sikor krzykną z oddali, że znalazł wodę. Sukces należało obfotografować, choć przyznam, że zdjęcia są znacznie bardziej efektowne, niż samo miejsce.
Nad źródełkiem zjedliśmy "banana pokoju", którego w pewnym momencie Krzara wyciągnął z kieszeni.
Kolejnym punktem była Kapliczka św. Idziego.
Święty ów, jest głownie patronem karmiących matek, osób bezpłodnych i epileptyków, ale również rozbitków i zbłąkanych. Z opowieści kompanów dowiedziałam się o problemie, jaki mieli dzień wcześniej z odnalezieniem Jaskini Trzebniowskiej, Krzara te poszukiwania określił później mianem chaszczowania i rzeczywiście tak musiało to wyglądać, bo na nogach niespełnionych poszukiwaczy utworzyła się dość gęsta siatka drobnych zadrapań i otarć, przypominające nieco ślad GPS-a :)
W każdym razie w tych pięknych okolicznościach przyrody nasza obecność musiała wydać się miła św. Idziemu, bo już do końca Zlotówki nie mieliśmy problemów z odnajdywaniem jaskiń.
Pod kapliczką, posilając się i obserwując okolice, oczekiwaliśmy na Bolusa.
Doczekawszy się Bolusa, z błogosławieństwem św. Idziego, pojechaliśmy szukać jaskiń: Olsztyńskiej, Wszystkich Świętych, Towarnej, Niedźwiedziej. Więcej informacji na ich temat znajdziecie na blogu Krzary i Anwi a ślad GPS-a u drBike'a.
Największe wrażenie zrobiła na mnie Jaskinia w Zielonej Górze, po części pewnie dlatego, że była najmniej zdewastowana. Jednak najbardziej wyobraźnię pobudzała Jaskinia Cabanowa, a szczególnie opowieści o jej mieszkańcach - sieciarzach jaskiniowych lub jeśli ktoś woli bardziej poetycko Meta menardi.
Zdjęcie ciągnika wrzucam, bo wyjątkowo mi się spodobało:)
komentarze
Na taką super relację i super fotki warto było czekać. Masz swój styl!
Prowadziło nas jurajskimi ścieżkami gdzie muzyka gra. Na szczęście ...
(dalsza część komentarza na "Jurajska Zlotówka vol.2) krzara - 20:26 wtorek, 3 września 2013 | linkuj
Prowadziło nas jurajskimi ścieżkami gdzie muzyka gra. Na szczęście ...
(dalsza część komentarza na "Jurajska Zlotówka vol.2) krzara - 20:26 wtorek, 3 września 2013 | linkuj
Wszystko pięknie tylko chciałem zauważyć i przypomnieć, że nie tylko dzięki pekaesowi ale także uprzejmości naszego kolego Michalika:) dotarłaś na złotówkę:*
Aż by się chciało jeszcze raj taki weekend spędzić drBike - 22:27 czwartek, 29 sierpnia 2013 | linkuj
Komentuj
Aż by się chciało jeszcze raj taki weekend spędzić drBike - 22:27 czwartek, 29 sierpnia 2013 | linkuj